Partner serwisu
18 października 2017

Jabłko, które zachęca do grzechu…

Kategoria: Zdaniem Błażewicza

W kulturze łacińskiej, w której wyrosłem i w której mam nadzieję dożyć swoich dni, jabłko ma duże znaczenie i bogatą symbolikę. Jednak ten bardzo smaczny i jakże polski owoc ma przede wszystkim negatywne konotacje. Mamy zatem jabłko podane Adamowi przez Ewę, co skutkowało utratą raju. Mamy też jabłko niezgody, które bogini Eris wrzuciła wśród weselników przeznaczając dla „najpiękniejszej”. Nie ma zatem jabłko szczęścia i zbyt dobrej prasy w naszej kulturze.

Jabłko, które zachęca do grzechu…

Niestety nie inaczej jest z jabłkiem w branży spożywczej. Także tutaj, albo pech, albo negatywne skojarzenia. Po pierwsze Polska jako poważny producent jabłek bardzo cierpi na embargu gospodarczym i odcięciu wielkiego rosyjskiego rynku. (Trzeba bowiem pamiętać, że jabłka to owoce, które są mocno ukierunkowane rynkowo i nawet przy pojawieniu się innych rynków często wiąże się to z oczekiwaniami zmiany odmian). Po drugie natomiast – i to mnie ciekawi jeszcze bardziej – jabłko (a raczej to co z niego powstaje) może być dziwnym zarzewiem konfliktów wśród producentów alkoholi.

Okazuje się bowiem, że Premier Mateusz Morawiecki, który w swym ręku trzyma zarówno resort finansów, jako gospodarki i rozwoju obiecał producentom cydru zniesienie akcyzy na ten jabłczany alkohol, a co za tym idzie zaprzestanie banderolowania każdej butelki „jabłecznika”.

Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzi są proste, rzeczowe, ale także nieco populistyczne. Pierwszym i najważniejszym powodem „odpuszczenia” akcyzy ma być potrzeba zagospodarowania nadprodukcji polskich jabłek. Ciekawi mnie, czy w ministerstwie mają świadomość, że wiele odmian jabłek tzw. konsumpcyjnych nie nadaje się do produkowania wysokogatunkowych cydrów.

Po drugie preferencyjne warunki mają przypaść cydrownikom, gdyż ich wkład do budżetu nie jest znaczący. Oznacza to, że w ostatnim zamkniętym roku podatkowym do budżetu państwa wpłynęło 11 mln złotych z akcyzy od cydru i perry. Ponieważ trend na rynku cydrowym był nieustanie wzrostowy uznano, że wpływy wzrosną o 100% do 20 mln złotych. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Wpływy budżetowe z cydru nie tylko nie osiągną zakładanych poziomów, ale wydaje się, że mogą nie osiągnąć poziomów z roku ubiegłego. Żeby zatem nie drażnić budżetowych makroekonomistów i zadziałać stymulująco na tę część rynku postanowiono „odpuścić” drobne na rzecz „wyższych celów” narodowej gospodarki.

Brzmi fajnie, z sercem dla rozwijającego się sektora przemysłu i polskich sadowników. Jednak nie mogę się z tym zgodzić bezgranicznie. By pokazać, co mnie w tym planach drażni wróćmy do Premiera Morawieckiego. Zauważył, że likwidacja akcyzy na cydr nie tylko pobudzi tę branżę gospodarczo, ale zaowocuje przynajmniej 10% obniżką ceny detalicznej jabłkowego ALKOHOLU. Tak właśnie alkoholu, bo tu widzę największy problem. Przecież cydr to alkohol, ale taki którego cenę rząd chce obniżyć, w czasie gdy ceny wszystkich pozostałych chce podnosić. Ciekawe dlaczego w przypadku cydru milczy PARPA, która tak głośno walczy z tanim alkoholem w innych sektorach alkoholowych. No i w końcu dlaczego nie można wprowadzić żadnych korekt w naliczaniu akcyzy tam, gdzie wpływy z niej wynoszą 3,5 mld rocznie, a 10, czy 20 mln złotych można odpuścić zupełnie….

Nie mam zamiaru roztrząsać tego dalej. Zadamy tylko kilka pytań: Czy alkohol z jabłek jest lepszy od tego z równie polskiego jęczmiennego słodu, czy polskich ziemniaków. Czy policjanta można odwołać ze służby, jeżeli wykroczenie ma się odbyć za przyzwoleniem władzy? I czy jest etyczna różnica pomiędzy łapówką wynoszącą miliony złotych i 100 wręczoną lekarzowi za wcześniejszą wizytę… moim zdaniem na każde z tych pytań odpowiedź brzmi „nie”. Nie wprowadzajmy zatem jabłek niezgody…

fot. T. Niewęgłowski
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ