Partner serwisu
13 lutego 2017

Wprowadzenie rozporządzenia 1169/2011 ma dla producentów żywności konsekwencje wizerunkowe

Kategoria: Z życia branży

Producent pewnej przekąski prowadził akcję promocyjną – konkurs na Instagramie*, w ramach którego poprosił konsumentów o to, aby napisali na kartkach, co ich denerwuje w produktach spożywczych. Miał tu na myśli składniki oraz zabiegi marketingowe. Projekt spotkał się z dość dużym zainteresowaniem. Pokazał także, że wprowadzenie rozporządzenia 1169/2011 ma dla producentów żywności konsekwencje nie tylko „techniczne”, ale również wizerunkowe.

Wprowadzenie rozporządzenia 1169/2011 ma dla producentów żywności konsekwencje wizerunkowe

Jakie zabiegi zostały wypunktowane przez uczestników konkursu? Jogurty owocowe bez owoców, płatki z kukurydzy bez glutenu, ukryty cukier, olej palmowy, guma guar itp. Trudno ocenić, które z nich były częścią kampanii, które wynikają z osobistych przemyśleń uczestników konkursu. Ale jedno jest pewne – celem akcji jest zwrócenie uwagi konsumentów na to, że nie zawsze przekaz marketingowy znajduje pokrycie w wykazie składników.

 

Nie wszystkie zapisy w rozporządzeniu były oczywiste

Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o zakresie zmian, jakie wprowadzi Rozporządzenie 1169/2011, producenci zajęli się, co zrozumiałe, analizą tego, jak bardzo będą zmuszeni ingerować w wygląd swoich opakowań i etykiet. To był prawdziwy okres żniw dla… prawników.

 

„Nie wszystkie zapisy w rozporządzeniu były dla producentów oczywiste, przepisy nie uwzględniały także wszystkich sytuacji, z jakimi na co dzień borykają się producenci lub ograniczały stosowanie oznaczeń powszechnie używanych. Przykładem mogą być tu instrukcja użycia lub przygotowania produktów, informacje dotychczas chętnie prezentowane w formie piktogramów. Po wprowadzeniu Rozporządzenia obowiązkowe jest słowne i liczbowe przedstawienie instrukcji, piktogramy mogą być jedynie dodatkiem” – wyjaśnia Alicja Sidorowicz, koordynator SHOS.PL, instytucji zajmującej się weryfikacją opakowań pod kątem rozporządzenia 1169/2011 oraz prowadzeniem szkoleń w tym zakresie. „Pierwsze opinie mówiły, że rozporządzenie uporządkuje wszystkie kwestie związane z znakowaniem żywności, zastępując inne dokumenty. Ostatecznie tak się nie stało”.

 

Jakie były kluczowe konsekwencje?

Wprowadzone zmiany zmusiły producentów do wdrożenia nowych opakowań. Wpłynęły bowiem nie tylko na ich zawartość informacyjną, ale i na stronę graficzną.

 

„Kluczowy okazał się zapis o zakazie wprowadzania konsumenta w błąd, który skutkuje obostrzeniami tak w zakresie treści prezentowanych na opakowaniu, jak i strony wizualnej” – komentuje Kamila Radomska-Woźniak, szefowa agencji projektowej Nonoproblemo. „Nie można na przykład pokazywać na opakowaniu kwiatu i laski wanilii, jeśli w produkcie mamy tylko aromat o smaku waniliowym, a nie aromat wanilii. Zastrzeżenia może wzbudzić produkt, na którego opakowaniu widać piękny, górski landszafcik, a który powstał w nadmorskiej fabryce i z górskim wyrobem nie ma nic wspólnego. Podobnie słodzony napój dla dzieci, którego producent poprzez wykorzystaną grafikę i kolorystykę sugeruje, że jest to woda” – dodaje.

 

Szum informacyjny, jaki powstał wokół wprowadzenia rozporządzenia 1169/2011, oraz ogólny trend związany ze wzrostem świadomości żywieniowej sprawiają, że producenci stają dziś przed prawdziwym wyzwaniem, być może trudniejszym niż przeprowadzenie procesu wdrożenia nowych opakowań we wszystkich produktach.

 

„Zmiana opakowań to proces dla producenta po pierwsze trudny pod względem planistycznym, po drugie kosztowny. Zwłaszcza gdy zmiana ta wynika z przepisów, a nie jest działaniem od dawna planowanym. Co prawda Rozporządzenie zakładało pewien margines, w którym te zmiany powinny się dokonać, jednak wielu producentów w ogóle nie uwzględniało takich pozycji kosztowych w harmonogramach prac” – przyznaje dr inż. Karolina Assman z Wydziału Towaroznawstwa Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. „Trudno się dziwić, że sprawne i efektywne kosztowo przeprowadzenie tego procesu dla wielu producentów było priorytetem. Teraz jednak okazuje się, że konsumenci oczekują więcej niż tylko czytelnych, niewprowadzających w błąd opakowań. Teraz chcą, aby producenci poprawili jakość swojej oferty, oferując zdrowsze, ich zdaniem, produkty” – dodaje.

 

Czego nie lubi konsument?

Konsumenci są różni. Lojalni i nielojalni. Wrażliwi na promocje cenowe i niewrażliwi. Kupujący w sieciach handlowych i kupujący lokalnie. Łączy ich jedno – nie lubią być oszukiwani. I coraz częściej zwracają uwagę na to, co jedzą.

 

„Zaczęło się od mody na gotowanie – Polacy zaczęli więcej czasu spędzać w kuchni – ucząc się i eksperymentując. Konsekwencją tych działań był wzrost świadomości żywieniowej. Początkowo dotyczył on po prostu doboru świeżych składników do gotowania. Obecnie dotyczy także składu” – zauważa Kamila Radomska-Woźniak. „O tym, jak istotny jest to obecnie trend rynkowy, świadczą coraz popularniejsze kampanie edukacyjne i blogi analizujące skład produktów. Efektem tych działań jest fakt, że konsument nie uwierzy w zapewnienia, że produkt nie ma dodatku cukru, jeśli zamiast cukru białego użyto innych substancji słodzących. Bo z tabeli z wartością odżywczą odczyta, że np. w oferowanych jako dietetyczne płatkach śniadaniowych ¼ objętości stanowią różnego rodzaju cukry, choć w wykazie składników nie wymieniono cukru białego” – dodaje.

 

Im krótsza lista składników, tym lepiej

Producenci zaczynają zauważać te zmiany i przygotowują się do ery wyedukowanego, świadomego konsumenta.

 

„Jednym z celów długofalowych wprowadzenia rozporządzenia 1169/2011 był wzrost świadomości konsumentów i umożliwienie im dokonywania racjonalnych wyborów. W porównaniu z czysto techniczną wymianą opakowań, konsekwencje zmiany postaw konsumenckich będą w długim okresie o wiele bardziej odczuwalne. Dlatego producenci już dziś powinni mieć świadomość, że najpewniejszą drogą do przekonania do siebie konsumenta żywności w przyszłości będzie przejrzystość informacyjna i praca nad jakością żywności, którą konsumenci postrzegają jako dbałość o ich bezpieczeństwo.

 

Warto sobie uświadomić zmianę podejścia do konsumpcji żywności. Zresztą pojawiają się informacje świadczące o tym, że niektórzy producenci już teraz zdecydowali się na wykorzystanie obecnych trendów, aby umocnić swój wizerunek i wyprzedzić konkurencję. Wystarczy spojrzeć na skład niektórych gotowych sosów. Dzisiejszy konsument wie dobrze, że im krótszy skład, tym lepiej. Nie trzeba czytać wykazu składników, wystarczy rzut oka, by ocenić, czy kupić produkt. Tu niestety obowiązuje zasada – im krótsza lista składników, tym lepiej.

 

Bezpieczeństwo produktu a komunikacja

Konsument zawsze ma rację. Nie trafiają do niego argumenty, że każda dopuszczona do obrotu żywność jest zdrowa, to znaczy nie jest szkodliwa dla zdrowia. Zawsze będzie szukał albo smaczniejszej, albo tańszej, lepiej opakowanej lub bardziej zdrowej. Po okresie, kiedy liczyła się cena i promocje, wkraczamy w erę świadomej konsumpcji oznaczającej zwracanie większej uwagi na to, co jemy. Jak to się przekłada na wytyczne rozporządzenia 1169/2011?

Minimalna czcionka – społeczeństwo się starzeje, użycie zbyt małej czcionki uniemożliwia części konsumentów uzyskanie informacji dotyczących żywności. Dlatego określenie rozmiaru minimalnej czcionki (rozmiar x=1,2 mm), jaką można zapisywać informacje na temat żywności na opakowaniu, to dobra wiadomość. Informacje są czytelne, bo bardziej widoczne. Poza wymienionymi w Rozporządzeniu wyjątkami stosowanie tego rozmiaru czcionki do zapisania informacji na temat żywności jest obowiązkowe.


Wykaz składników i alergeny: Dzięki zastosowaniu minimalnej wielkości czcionki informacje o wykazie składników wraz z wymienionymi w nich alergenami stają się bardziej dostępne. Dodatkowe wyróżnienie graficzne alergenów (które muszą być wymienione w wykazie składników, a nie poniżej) daje konsumentom czytelny obraz, czy w ogóle mogą spożyć dany produkt. W dobie coraz powszechniejszych alergii do gwarancja bezpieczeństwa konsumenta oraz producenta.


Kraj lub miejsce pochodzenia – to informacja obowiązkowa, dzięki której konsument chcący kupować lokalny produkt ma gwarancję, że właśnie taki nabył. Informacja ta ma także konsekwencje graficzne – nie można na opakowaniu sugerować, że produkt pochodzi z egzotycznej wyspy, jeśli w całości powstał w Polsce.


Nazwa produktu: oprócz nazwy zwyczajowej na opakowaniu powinna pojawić się nazwa opisowa produktu, która uwzględnia m.in. dane szczegółowe dotyczące warunków fizycznych, metod przetwarzania (np. sproszkowany, ponownie zamrożony, liofilizowany, głęboko mrożony, zagęszczony). Nie można zatem informować na przykład, że w sprzedaży jest świeże pieczywo, jeśli powstało z głęboko mrożonych półproduktów.

 

„Z tą częścią producenci radzą sobie bardzo dobrze. Więcej problemów, z uwagi na różne możliwości interpretacji, pojawia się w kontekście tzw. nazw zwyczajowych. Klasyczny przykład owsianki, w której prawie nie ma płatków owsianych, to oczywista dla konsumenta próba przekłamania. Jednak w przypadku buraczków domowych, w których składzie znajdziemy produkty, jakich w domowym przetwórstwie się nie używa, może być czytelna tylko dla specjalistów, ale w konsekwencji skończyć się karą. Stosowanie w nazewnictwie słów typu „domowy, babciny, wiejski, tradycyjny, swojski” wymaga szczególnej uwagi oraz analizy zarówno procesu produkcji, jak i zastosowanych składników. Użycie tych dopełnień jest uzasadnione tylko wówczas, jeśli będą odzwierciedlały proces produkcji i zastosowane składniki.

 

Oświadczenia zdrowotne i żywieniowe: choć to kuszące, oświadczeniami zdrowotnymi i żywieniowymi nie można dziś dowolnie szafować. Można jest stosować tylko z przypadkach, które są ściśle określone w odpowiednich rozporządzeniach Komisji (Rozporządzenie nr 1924/2006 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 20 grudnia 2006 r. w sprawie oświadczeń żywieniowych i zdrowotnych dotyczących żywności oraz Rozporządzenie nr 432/2012 z dnia 16 maja 2012 r. ustanawiające wykaz dopuszczonych oświadczeń zdrowotnych dotyczących żywności, innych niż oświadczenia odnoszące się do zmniejszenia ryzyka choroby oraz rozwoju i zdrowia dzieci). „Otrzymaliśmy kiedyś do weryfikacji opakowanie produktu, którego producent chciał podkreślić, że zawiera dużo białka. Trudno było go przekonać do tego, że zapis „Najlepsze źródło białka” nie jest możliwy. Można wykorzystać dwa sformułowania: Źródło białka lub Wysoka zawartość białka, przy czym w tym konkretnym przypadku można było wykorzystać drugą opcję” – podsumowuje Alicja Sidorowicz, koordynator SHOS.PL.

*w momencie powstawania artykułu wyniki konkursu nie były jeszcze znane

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ