Partner serwisu
08 lipca 2021

Oko w oko z EKOkonsumentem

Kategoria: Aktualności

Wraz z napływem informacji o możliwych katastrofalnych skutkach zmian klimatu, przybywa osób zainteresowanych tą tematyką. Niektórzy protestują, niektórzy cierpią nawet na „depresję klimatyczną”. Wszyscy robią zakupy.


Czy w tej sytuacji może dziwić, że rynek produktów ekologicznych notuje z roku na rok dwucyfrowe wzrosty? Czy stanowi to zagrożenie dla „konwencjonalnego” rolnictwa i przemysłu spożywczego? Jak zabiegać o względy coraz bardziej świadomych ekoklientów?

 

Oko w oko z EKOkonsumentem

Motywacje ekokonsumentów
Osoby, dla których ważna jest przyszłość planety, starają się zmniejszyć swój ślad ekologiczny, czyli ilość gazów cieplarnianych i wody, które zużyto na produkcję konsumowanych przez nich dóbr. Nabywają świadomości, że mięso i nabiał, a także transport żywności na duże odległości, stanowią szczególne obciążenie dla środowiska.


Nie mniej ważną motywacją, która pojawia się bardzo często po narodzinach dziecka, jest pragnienie zapewnienia sobie i rodzinie zdrowych produktów. Nawozy sztuczne, pestycydy, hormony i antybiotyki wspomagające szybką i tanią produkcję żywności, trafiają na „czarną listę” takich rodzin. Starają się one wystrzegać tych substancji, rezygnując z pewnych produktów lub zastępując je ekologicznymi odpowiednikami.


Kolejną troską, wynikającą z rosnącej świadomości procesów produkcyjnych, jest niezgoda na cierpienie. Coraz więcej osób przestaje ignorować docierające do nich informacje o nieprawidłowościach w traktowaniu osób zatrudnionych przy uprawie egzotycznych owoców, orzechów, ziaren kakaowca i kawy. Podobnie z mięsem i nabiałem. Doniesienia o przedmiotowym traktowaniu zwierząt i wylesianiu nowych obszarów pod produkcję paszy dla nich, przekonują do zmian w sposobie konsumpcji.

Oczekiwania
Pojawia się więc i rośnie w siłę nowa grupa konsumentów. Uważnie czytają składy i wychwytują niepożądane dodatki. Stawiają producentom żywności nowe pytania: gdzie i jak były uprawiane rośliny? W jakich warunkach przebywały zwierzęta? Skąd pochodzi ich pasza i jakie dodatkowe substancje zawiera?


To pokazuje konieczność transparentności w komunikacji. Jednocześnie lepiej nie robić nic na siłę. Modne jest ostatnio pojęcie „greenwashing”, tłumaczone jako „ekościema”. Oznacza ono wszystkie działania marketingowe, które próbują wykazać, że komuś zależy na ochronie środowiska, gdy tymczasem nie robi żadnych istotnych kroków w tym kierunku… lub podejmowane działania przynoszą większe korzyści finansowe niż środowiskowe.

Priorytety ekokonsumentów: po pierwsze skład
Widok osoby uważnie czytającej skład produktu w sklepie nie jest już niczym dziwnym. Dużą popularnością cieszą się też strony poświęcone analizie składów. W odpowiedzi na opisowe podawanie nazw substancji w miejsce niesławnych i łatwych do zauważenia „E”, konsumenci opanowali nowe wielosylabowe słowa. I niektórych naprawdę nie chcą w swoich koszykach. Na cenzurowanym są przede wszystkim: olej palmowy, cukier, syrop glukozowo-fruktozowy i skrobia modyfikowana. Niektórzy unikają produktów odzwierzęcych, inni – glutenu. Nie da się ukryć, że skład produktu jest szalenie ważny.

Priorytety ekokonsumentów: po drugie opakowanie
Od kilku lat coraz większym zainteresowaniem cieszy się tzw. „zero waste”, czyli próba życia bez produkowania odpadów nienadających się do dalszego przetworzenia. I chociaż mówi się, że lepszym sposobem myślenia jest „less waste”, czyli ograniczanie powstawania odpadów, to coraz więcej osób usiłuje dążyć do zera. Zmieniają sposób myślenia o przedmiotach, z „wykorzystaj i wyrzuć” na „używaj jak najdłużej”, odrzucają produkty jednorazowe, robią wszystko, aby nie marnować żywności. I szukają produktów bez zbędnych opakowań.


W parze z tym oddolnym ruchem idą naciski ze strony organów Unii Europejskiej w kierunku tworzenia gospodarki o obiegu zamkniętym. Dla producentów żywności praktyce oznacza to wymaganie, aby opakowanie było adekwatne do zawartości. Zarówno pod względem parametrów technicznych: zapewnienia wymaganego terminu ważności i odporności mechanicznej, jak i rozmiaru.
Ekokonsumentów drażni sztuczne powiększanie rozmiaru opakowania. Oczywiście to świetny sposób na lepszą widoczność na półce, jednak jest też marnowaniem surowców. A najbardziej pożądane surowce to oczywiście papier i szkło. Zalety plastiku, jako lekkiego, wszechstronnego i stosunkowo odpornego mechanicznie materiału, powoli schodzą na dalszy plan. Przyczyną jest rosnąca świadomość, że jest on produkowany z ropy naftowej, a jego recykling ograniczony ze względu na utratę właściwości pierwotnego surowca oraz słabość systemu. Coraz powszechniej znane są problemy zanieczyszczenia mórz i oceanów, zwierząt ginących z głodu z powodu zjedzenia lub zaplątania się w plastik oraz mikroplastiku, trafiającego również na nasze talerze. Są to główne argumenty ekoklientów, aby unikać plastikowych opakowań.


Jeszcze bardziej drażliwy temat to opakowania wielomateriałowe. Nie da się ukryć, że chociaż świetnie chronią zawartość, to są szczególnie trudne w recyklingu i w praktyce podejmuje się niewiele starań, aby je odzyskać. To nieopłacalne. Z drugiej strony spalarnie nie są rozwiązaniem, bo bezpowrotnie traci się nieodnawialne, chociaż niecenne (ekonomicznie) surowce. Ekokonsumenci tylko w ostateczności sięgają po produkty w takich opakowaniach i kibicują producentom w upraszczaniu i opracowywaniu innych.
Jednocześnie tęsknią do sposobu starego jak świat, czyli opakowań zwrotnych. Przybywa sklepów oferujących produkty sypkie na wagę i przybywa im klientów. W każdej dyskusji na temat nabiału „w duchu zero waste” z łezką w oku wspomina się butelki na mleko stawiane na wycieraczce i kolorowe wieczka. Przez pewien czas na tę potrzebę odpowiadało Zimne Mleko Robico w szklanych butelkach, jednak od ponad roku produkcja jest wstrzymana ze względów technicznych. Wielu ekokonsumentów tęskni za tym produktem, mając przy tym nadzieję, że kolejne przetwórnie zdecydują się nabiał w szkle.


Podsumowując, preferowane przez świadomych konsumentów opakowanie jest zwrotne lub łatwe w recyklingu, adekwatne do produktu co do materiału i wielkości oraz pozwala na zużycie go do końca bez sięgania po nadzwyczajne narzędzia.


Ponieważ wśród ekokonsumentów jest coraz więcej rodzin, poszukiwane są też duże opakowania. Dla cztero-, pięcio- czy sześcioosobowej rodziny 1 kg mąki, kaszy, litr mleka to niewielka ilość. Podobnie 200 g orzechów czy bakalii. Zamiast kupować zgrzewki mniejszych opakowań w marketach, takie osoby chętnie wyszukują większe opakowania jednostkowe i kupują przez Internet.

Priorytety ekokonsumentów: po trzecie certyfikaty
Czy certyfikaty są ważne dla ekokonsumentów? Tutaj wszystko zależy od motywacji zmian i rodzaju certyfikatu. Klienci mają świadomość, że certyfikowane produkty są droższe i że wynika to zarówno z wymagań co do procesu produkcji, jak i kosztu uzyskania i posługiwania się konkretnym oznaczeniem. Na przykład certyfikat bio – zielony listek – jest odbierany raczej jako dodatek, chociaż gwarantuje dobry skład. Są jednak takie produkty, gdzie ta gwarancja warta jest swojej ceny. Głośne w ostatnich latach badania na zawartość glifosatu w kaszy gryczanej i jaglanej przekonują kolejne osoby, aby wybierać produkty z certyfikatem bio.
W ostatnich latach przybywa w Polsce osób ze zdiagnozowaną celiakią, nietolerancją glutenu, lub ograniczających tę substancję z innych powodów. Oni z konieczności sięgają po produkty bezglutenowe, których również na szczęście przybywa. Ten certyfikat jest nieodzowny, chociaż grupa zainteresowanych dość wąska – szacuje się, że 1% populacji może cierpieć na chorobę trzewną, chociaż rozpoznaje się tylko niewielką część przypadków.


Inne znaczenie mają certyfikaty FairTrade, Rainforest Alliance i UTZ. Dotyczą one zazwyczaj produktów z odległych krajów, gdzie nie dociera europejskie prawo pracy. Wiele osób po poznaniu kulis produkcji kawy, kakao i owoców cytrusowych, jest skłonnych zapłacić więcej, byleby tylko mieć gwarancję, że nie korzystają z niewolniczej pracy na plantacjach. Również do motywacji związanej z unikaniem cierpienia odwołuje się certyfikat Vegan. Gwarantuje on nie tylko brak składników pochodzenia zwierzęcego i testów na zwierzętach, ale też roślin z genetycznie modyfikowanych upraw.


Mniej poszukiwane, ale też pomocne, są oznaczenia dotyczące opakowań. Mile widziane są informacje, że karton w dużej mierze pochodzi z recyklingu, a także wskazówki do jakiej frakcji wrzucić opróżnione opakowanie.

Współpraca dla ratowania świata
Ekokonsumenci są skłonni do poświęceń. Rezygnują z jedzenia mięsa, nabiału lub cytrusów. Mogą zapłacić więcej za szklane opakowanie. Zarządzają zakupami, aby marnować jak najmniej żywności. Poświęcają czas, aby dowiedzieć się, gdzie i w jaki sposób odbywa się produkcja. Wierzą, że swoimi decyzjami mają wpływ na przyszłość całej planety.


Wysiłki ze strony producentów, aby oszczędzać zasoby, sadzić drzewa czy wspierać edukację zazwyczaj są uważnie prześwietlane pod kątem greenwashingu. Jeśli pomyślnie przejdą ten test, są doceniane z radością.


Bo ekokonsumenci oczekują od producentów przede wszystkim współpracy i ułatwień. Przecież to uprawy i zakłady przetwórstwa mają ogromny, skoncentrowany wpływ na środowisko. Drobna w skali przedsiębiorstwa oszczędność często jest większa niż te osiągnięte staraniami setek lub tysięcy rodzin. Decyzja o rodzaju i oznaczeniu opakowania rzutuje na to, czy tysiące osób będzie musiało się zastanawiać, do jakiej frakcji je wrzucić. A resztki ketchupu, których nie da się wydobyć z milionów butelek, sumują się do ton zmarnowanego produktu i większej ilości zanieczyszczeń w ściekach u recyklera plastiku. Dajmy się zaprosić do tej współpracy!

 

Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ