Czas na rozmowę opartą na faktach - miód jest bezpieczny
W ostatnich tygodniach w wielu polskich mediach oraz portalach informacyjnych pojawiły się określenia mogące budzić zaniepokojenie wśród miłośników miodu: „pestycydy”, „neurotoksyczność” czy „nielegalne substancje”. Polska Izba Miodu (PIM), jako organizacja reprezentująca ten sektor spożywczy, włącza się do dyskusji – opierając ją jednak na danych, wiedzy i doświadczeniu ekspertów. PIM bierze pełną odpowiedzialność za deklarację, że miód dostępny w polskich sklepach jest bezpieczny.

Nie ma zagrożenia dla człowieka
Wielki Test Miodu, opublikowany przez Greenpeace w ramach tegorocznej edycji kampanii „Adoptuj Pszczołę”, odbił się w mediach szerokim echem wykazując w przebadanych miodach „substancje zakazane i niedopuszczalne stężenia toksycznych pestycydów”. Należy jednak pamiętać, że już w sierpniu 2024 roku Polska Izba Miodu komunikowała, że śladowe ilości pestycydów, które mogą pojawić się w miodzie, nie stanowią zagrożenia dla zdrowia człowieka. Takie stanowisko nie jest odosobnione. Potwierdzają je międzynarodowe gremia eksperckie. Oczywiście, substancje ochrony roślin mogą wpływać negatywnie na pszczoły, dlatego temat wymaga odpowiedzialnego podejścia, ale z punktu widzenia konsumenta miód dostępny na rynku nie stwarza zagrożenia dla zdrowia człowieka. Ważne, by rozmawiać nie tylko o ryzykach, ale też o ich rzeczywistej skali i kontekście. Wspólnym celem wszystkich zainteresowanych stron powinno być budowanie zaufania, a nie niepokoju.
Szukajmy rozwiązań, a nie winnych
– Nie możemy i nie powinniśmy podważać wiarygodności laboratoriów ani intencji badaczy – podkreśla Przemysław Rujna, Sekretarz Generalny Polskiej Izby Miodu. – Zamiast szukać winnych, szukajmy rozwiązań. Dlatego od lat działamy na poziomie Unii Europejskiej, gdzie zapadają decyzje realnie kształtujące prawo żywnościowe – dodaje.
Polska Izba Miodu, jako jedyny reprezentant kraju w F.E.E.D.M. (Federation of European Honey Packers and Distributors), uczestniczyła w pracach nad aktualizacją przepisów dotyczących maksymalnych pozostałości pestycydów w miodzie (MRL). I to właśnie tam, w kwietniu 2025 roku, Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) przedstawił stanowisko, które powinno wybrzmieć również w debacie publicznej: zwiększenie limitu acetamiprydu w miodzie z 0,05 do 1,0 mg/kg nie niesie zagrożenia dla konsumentów.
– To dobry przykład decyzji opartej na analizie danych naukowych. I właśnie do takiego podejścia zachęcamy – mówi Rujna.
Kontrola jakości na najwyższym poziomie
Miód, zarówno krajowy, jak i importowany, podlega w Polsce wielostopniowej, rygorystycznej kontroli.
– Badania prowadzone są w akredytowanych laboratoriach, przy użyciu nowoczesnych metod GC-MS/MS i LC-MS/MS. Wykrywalność sięga poziomów mikroskopijnych - zaznacza dr hab. inż. Joanna Katarzyna Banach, prof. UWM w Olsztynie, ekspertka ds. jakości i autentyczności żywności. – Konsument może być spokojny: to, co trafia na półki, spełnia najwyższe standardy bezpieczeństwa. A jeżeli pojawiają się pozostałości, to najczęściej w stężeniach daleko poniżej norm, nieistotnych z punktu widzenia zdrowia publicznego – dodaje prof. Banach.
Wyzwania związane z obecnością pozostałości pestycydów w środowisku nie wynikają z działań pszczelarzy ani przetwórców miodu. Źródłem jest struktura krajobrazu rolniczego. Według danych FAO z 2021 roku, średnie zużycie pestycydów w Polsce wynosiło 2,32 kg/ha – mniej niż w Europie Zachodniej (4,16 kg/ha), więcej niż na Ukrainie (0,8 kg/ha). To wyjaśnia, dlaczego miód z różnych krajów może mieć różne wyniki w testach – to nie kwestia jakości, lecz warunków środowiskowych. Daltego warto pamiętać, że traktowanie miodu jako „papierka lakmusowego” stanu środowiska może być uproszczeniem – bardziej komunikacyjnym niż naukowym. I niestety uderzającym w zaufanie do jednego z najcenniejszych produktów naturalnych.
Brak pożytków
Liczba rodzin pszczelich w Polsce rośnie – między 2014 a 2024 rokiem zwiększyła się o 70%, z 1,38 mln do 2,35 mln. Pszczelarzy również przybywa. Mimo to plony z ula pozostają na podobnym poziomie… Przyczyną jest brak odpowiednich pożytków, czyli naturalnych zasobów pokarmowych dla pszczół. Dzikie zapylacze, takie jak trzmiele i pszczoły samotnice, również potrzebują dostępu do bioróżnorodnych siedlisk. W rolnictwie ogranicza je dominacja monokultur, a w miastach - intensywna zabudowa i pielęgnacja zieleni ograniczająca kwitnienie. Właśnie dlatego Polska Izba Miodu wspiera inicjatywy promujące odbudowę środowiska zapylaczy takie jak kampania „Adoptuj łąkę” Fundacji Kwietnej.
– Łąki kwietne pełnią wiele funkcji: dostarczają pokarm przez cały sezon, wspierają dzikie pszczoły i magazynują węgiel w glebie – mówi Rujna z PIM. – Warto je wspierać dla przyrody, zdrowia i dbania o jakość naszego życia oraz przyszłych pokoleń.
Produkcja jednej łyżeczki miodu wymaga ogromnego nakładu pracy pszczół.
- To produkt wyjątkowy zarówno ze względu na jego wartości odżywcze, jak i ekologiczne. Dobrze, że podejmujemy rozmowę o jego jakości i bezpieczeństwie – niech to będzie jednak okazja do edukacji, współpracy i wspólnego wypracowania trwałych rozwiązań – mówi Przemysław Rujna.
Komentarze