Różowe wino - lepsze niż różowe okulary
Róż jest najmodniejszym kolorem sezonu. Przynajmniej w świecie wina. Wina różowe podbijają podniebienia na całym świecie, dając orzeźwienie, lekkość i mnóstwo przyjemności. Pora, by obalić mity wokół nich narosłe i sprawdzić, jak doskonale łączą się z jedzeniem.

Dość stereotypów
O winach różowych wciąż usłyszeć można wiele nieprawdziwych opinii. Tą najpopularniejszą jest przekonanie, że to wina niepoważne, poślednie, a w najlepszym wypadku - niszowe. Nic z tych rzeczy. Francuzi, którzy jak mało kto znają się na winie, spożywają rocznie więcej rosé niż wina białego, a rosnący popyt na te wina widać praktycznie wszędzie, Polski nie wyłączając. Jak na hit przystało, kategoria ta obrodziła w ostatnich czasach w wina robione z największą starannością, z pojedynczych winnic i najlepszej jakości gron, o których ostatnią rzeczą, jaką można powiedzieć, jest to, że są niepoważne. Rośnie też rozpiętość cenowa tych win, niektóre z nich, zwłaszcza te powstające w najlepszych posiadłościach prowansalskich, zaczynają osiągać pułapy zarezerwowane dotąd dla win kolekcjonerskich.
Drugim mitem, który narósł wokół rosé, jest ten o jego rzekomo “kobiecym” charakterze. Na szczęście świat wina ma już za sobą tego typu stereotypy, podobnie jak konsumenci i konsumentki, którzy wybierają wina wedle upodobania, a nie narzuconych społecznie wzorców. Mit ten skończył swój żywot spektakularnie, między innymi dzięki kampanii #brose, którą współtworzyły dziesiątki tysięcy mężczyzn chwalących się konsumpcją różu w social mediach.
Skąd ten kolor?
Kolejnym mitem na temat win różowych, który zdarza się jeszcze usłyszeć, jest ten o kolorze powstałym w wyniku zmieszania wina czerwonego i białego. Nic bardziej mylnego. Żeby zrozumieć, jak powstają wina różowe, najlepiej przypomnieć sobie, jak wygląda przegryzione na pół grono. Miąższ jest jasny, zupełnie jak w białych winogronach. To oznacza, że grona białe od czerwonych różnią się zasadniczo skórką, a to z kolei - że tylko ona jest źródłem koloru win czerwonych. Jeśli po stłoczeniu czerwonych gron umożliwimy kilkudniowy lub dłuższy kontakt soku ze skórkami (tzw. maceracja), uzyskamy wino czerwone, jeśli nie umożliwimy w ogóle - uzyskamy wino białe. Jeśli zaś zastosujemy rozwiązanie pośrednie, a więc maceracja będzie trwać kilka do kilkunastu godzin, sok zabarwi się na różowo. Trochę jak w przypadku parzenia herbaty kolor jest więc uzależniony od czasu maceracji.
Różowe wino - skąd najlepsze?
Regionem, który rozsławił wina różowe na świecie, jest oczywiście Prowansja. Tamtejsze wina są lekkie, muśnięte kolorem i świetnie sprawdzają się latem. Ale fantastycznych róży nie brakuje też w innych zakątkach świata. Choćby w Dolinie Loary, skąd pochodzi Rosé d’Anjou, czy w graniczącej z Prowansją Dolinie Rodanu. Włoską specjalnością jest chiaretto, leciutki róż robiony choćby w Bardolino nad jeziorem Garda i cerasuolo, poważniejszy, z którego słynie Abruzja i Sycylia. Świetne wina różowe ze spätburgundera (pinot noir) robią Niemcy, czego przykładem choćby Frank Faust Trio Rosé Steinmächer z Rheingau. Świetną jakość osiągają też rosados z Hiszpanii, na przykład regionu Rioja, a także Austrii czy Węgier. Róż stał się ostatnio specjalnością także polskiego winiarstwa, a o świetne interpretacje nietrudno nawet chłodnych z pozoru regionach, jak Zachodniopomorskie.
Dobre towarzystwo
Rose jest świetnym kompanem jedzenia. Wypróbujcie na przykład Albino Piona Bardolino Chiaretto do sałatki z pomidorami, toskańskie Altadonna Rosalto Toscana do łososia lub krewetek albo polskie Rosé 2018 z Winnicy Turnau, które zaskoczy Was głębokim kolorem i intensywnym smakiem, do owoców a nawet lekkich, pikantnych dań kuchni orientalnej.
Inne dania, które dobrze łączą się z winami różowymi to m.in. wędzone ryby, sardynki i tuńczyk. Do prowansalskiej klasyki polecają się owoce morza, a do wersji poważniejszych, na przykład z Austrii czy Węgier: wędliny, pasztety, a nawet drób i curry. Wina różowe świetnie rozumieją się też z przekąskami, w tym oliwkami, anchois i tapenadą. Niestraszne im są także sery, szczególnie te kozie, a także camembert i brie.
Pamiętajcie też, że różowe wino, jest wprost stworzone do sączenia w ciepłe dni na tarasie czy balkonie i nie zawsze potrzebuje jedzenia do pełni szczęścia. Wie o tym każdy, kto zaznał przyjemności popijania rosé na południu Francji, ale nie trzeba koniecznie jechać na Lazurowe Wybrzeże, by zaznać tej przyjemności. Wystarczy lodówka, która pozwoli wino porządnie schłodzić, kieliszki czy choćby szklaneczki (przy takich okazjach przejmowanie się kanonami jest zbędne) i dobre towarzystwo. I właśnie to ostatnie jest kluczem, jeśli chodzi o zrozumienie fenomenu popularności tych win. Nie ma bodaj nic lepszego na spotkania z przyjaciółmi, wspólne lunche, popołudniowe pogaduchy czy wieczorne imprezy od kieliszka dobrego różu. To wino na wskroś towarzyskie, które łączy ludzi niezależnie od płci, pochodzenia czy grubości portfela.
Komentarze