Partner serwisu

Co browary „wrzucają” do piwa, żeby skusić klienta

Kategoria: Alkohole

Noc Świętojańska zbliża się wielkimi krokami. Panny i kawalerowie znów ruszą by szukać swego przeznaczenia puszczając kwietne wianki i szukać kwiatu paproci. Wydaje się, że ma to mało wspólnego z piwowarstwem. Jednak jeżeli zestawimy obok siebie hasła: mity, zioła, przeznaczenie może się okazać, że to doskonały temat na piwny felieton. Słowem… dzisiaj o dodatkach do piwa tych typowych i zupełnie dziwacznych.

Co browary „wrzucają” do piwa, żeby skusić klienta

O tym, co ludzie dodają do piwa można mówić bez końca. Dziś jednak nie będę roztrząsać obecności owoców morza w ostrygowych stoutach, czy innych obcych naszej piwnej kulturze dodatkach. Skupię się na naszym podwórku, bo przecież i tu nie brak ciekawych inicjatyw.

Wszelkie nietypowe dodatki do piwa budzą ciekawość odbiorców. Przyznaję, że podziwiam ludzi, którzy warząc takie piwo traktują je jak plastyczne tworzywo, które urabiają pod własne gusta i oczekiwania. Czasem piwa te są sposobem na realizację marzeń, czasem są wyzwaniami zawodowymi lub sposobem na uczczenie jubileuszu. Z całą pewnością można to porównać do poszukiwania piwnego kwiatu paproci, albo do rosiczki która ma zwyczajnie przyciągnąć ofiarę.

Od czego by tu zacząć? Sprawa wydaje się prosta. Piwo to produkt, do którego używamy wodę, słód, chmiel i drożdże… więc dzisiejszy tekst można poświęcić wszystkim piwom, które wychodzą poza ten kanon. Jednak po raz kolejny tematyka będzie zbyt obszerna. Pozostaje mi zatem tylko jedno – kierować się własną intuicją, pamięcią smaku, pierwszym wrażeniem i osądem danych działań.

Skojarzenie pierwsze będzie przewrotne, bo nie dotyczy surowców, a dodatku do gotowego produktu - słowem… lemoniada. Dlaczego ona? Bo wśród niepiwnych dodatków generuje największe zyski. Radleromania ogarnęła Polskę już w ubiegłym roku. Piwa „Lech Shandy” i „Warka Radler” w piorunujący sposób podbijały rynek. Sprzedawane były w milionach butelek, a Grupa Żywiec informowała o 100% przyrostach miesiąc do miesiąca. To, że kariera tego typu napojów nie sięgnęła kresu był też fakt, że i Carlsberg zaoferował „Somersby” – mieszaninę piwa i sok jabłkowego. Także ten rok – mimo, że nie rozpieszcza pogodą – wydaje się stać pod znakiem radlerów. Poza wspomnianymi pojawiły się radlery Okocimia i Wojaka.


Autor: Paweł Błażewicz, Kultura Piwa

Fot. www.sxc.hu

  

Pełna wersja artykułu ukaże się we wrześniowym wydaniu magazynu "Agro Przemysł", wydawanym na konferencje „Woda i ścieki w przemyśle spożywczym”

 

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ